Zapraszamy do przeczytania wywiadu
2017-08-21z Patrykiem Pieperem
Z pasją przez życie: Patryk Pieper
W kolejnym wywiadzie w ramach naszego cyklu, przyszedł czas na rozmowę z Patrykiem Pieperem, byłym siatkarzem UKS w Jastarni. Zawodnik opowiedział nam m.in. o: początkach gry w siatkówkę, wyjeździe do Francji oraz o planach na przyszłość.
Oskar Struk: W jaki sposób odkrył Pan w sobie pasję do siatkówki?
Patryk Pieper: Moja przygoda z siatkówką zaczęła się w Jastarni. Na pierwszy trening zabrał mnie wujek. Miałem wtedy 9 lat. Przyglądałem się temu jak grają starsi, samemu odbijając piłkę o ścianę. Rok później, zapisałem się na sekcję siatkówki do Pana Leszka Herrmanna i zacząłem uczęszczać na treningi UKS w Jastarni. Pierwszym moim turniejem były inauguracyjne zawody o Puchar Bałtyku. Uplasowałem się wówczas na trzecim miejscu, osiągając swój pierwszy sukces.
-Wspomniał Pan o osobie trenera Leszka Herrmanna. Jak praca z nim wpłynęła na Pana późniejszy rozwój?
- Jestem bardzo zadowolony ze współpracy z trenerem Leszkiem Herrmannem. Jest fachowcem jeśli chodzi o szkolenie dzieci i młodzieży. Rozwija zawodnika, nie pod kątem danej pozycji, a kładzie nacisk na aspekty ogólnorozwojowe. Na treningach było dożo grania, wewnętrznej rywalizacji. Na początkowym etapie bardzo ważne jest, żeby dzieci łapały obycie z siatkówką. Jeździliśmy na turnieje. Myślę, że taki styl pracy pozytywnie wpłyną na mój dalszy rozwój, ogranie.
- Skoro jesteśmy już przy początkach w Jastarni. Co było kluczem do tego, że w tak małej miejscowości udało się stworzyć klub, osiągający sukcesy ma poziomie ogólnopolskim?
- Myślę, że zgranie i zaangażowanie zawodników. Kluczowe były relacje między nami oraz zaufanie do trenera. Nie należy zapominać o dobrym wyszkoleniu technicznym, którym się cechowaliśmy.
- Czy już wówczas wiedział Pan, że zostanie zawodowym siatkarzem?
Nie, nigdy o tym nie myślałem. Bardzo chciałem grać w siatkówkę. Wiedziałem, że moja przygoda z tym sportem będzie trwała do końca liceum. Życie się jednak tak ułożyło, że nie dostałem się na dzienne studia. W międzyczasie, mój kolega, Stanisław Wawrzyńczyk, mający za sobą grę w Pluslidze, zaproponował mi wyjazd do Francji na jego miejsce, gdyż sam wracał do Polski. Stwierdziłem, że jestem w stanie podjąć rękawice, wyjechać i spróbować zająć się siatkówką w sposób profesjonalny. Miałem wyjechać na rok, a zostałem tam 6 lat... Trenowaliśmy bardzo ciężko, 8 razy w tygodniu, w tym dwa razy na siłowni i raz w terenie, zajęcia były prowadzone bardzo profesjonalnie.
- Jak zmieniło się Pana życie w momencie przejścia na zawodowstwo, wiążące się z koniecznością wyjazdu do Innego kraju?
- Diametralnie zmienił się mój styl życia. Skupiałem się wyłącznie na siatkówce. Był to swego rodzaju roczny obóz. Wszystko, włącznie z żywieniem i odpoczywaniem było podporządkowane treningom. Wyjazd za granicę zmienił mój światopogląd, otworzył umysł i poszerzył horyzonty.
Co sprawiło, że Postanowił Pan zostać we Francji, aż 6 lat?
-Przede wszystkim stabilizacja. Mogłem robić to co kocham. Grając w siatkówkę, poznawałem wiele nowych miejsc. Przez kilka lat pobytu w Francji bardzo dużo zwiedzałem. Przemierzaliśmy praktycznie cały kraj. Są to dodatkowe korzyści, wynikające z zawodowego uprawiania sportu.
Pomimo dobrych warunków we Francji, zdecydował się Pan na powrót do Polski, grając w pierwszoligowej drużynie z Sanoka. Jak z perspektywy czasu ocenia Pan tę decyzję?
- Wracając do Polski chciałem nabrać nowego doświadczenia. Poznać warunki gry w Polsce, gdyż nie miałem okazji występować w naszym kraju na poziomie seniorskim. Gdybym miał podejmować tę decyzję jeszcze raz, to raczej zostałbym we Francji.
Wielu siatkarzy, osiągających sukcesy w okresie juniorskim, nie potrafi płynnie przejść do etapu seniora. Jaka jest Pana diagnoza tego problemu?
- Na początkowych etapach nie ma zbytniej różnicy. Przepaść pojawia się w momencie przejścia z juniora do seniora. Można to porównać do drużyn pierwszoligowych i tych z ekstraklasy. Na najwyższym szczeblu jest zwiększona rywalizacja, pojawia się presja ze strony kibiców, sponsorów. Czołowe kluby oparte są o obcokrajowców lub reprezentantów Polski. Młodzi zawodnicy muszą dysponować odpowiednimi warunkami fizycznymi, mając dodatkowo mnóstwo determinacji w przebijaniu się do składu. Właśnie z tego powodu, udaje się to tylko nielicznym.
-Jak porównałby Pan podejście do siatkówki w Polsce i we Francji?
- W Polsce poziom sportowy jest wyższy. Kluby bardzo profesjonalnie podchodzą do treningów i indywidualnego traktowania zawodników. We Francji jest dużo wyższy poziom jeśli chodzi o logistykę pracy. Zawodnik może skupić się wyłącznie na grze, wszystkie sprawy pozasportowe są właściwie poukładane. Ponadto, będąc obcokrajowcem jest się bardziej docenianym.
- Jakie są Pana plany na nadchodzące rozgrywki?
- Wracam do Francji, czyli do kraju, w którym zaczynała się moja zawodowa kariera. Z moją nową drużyną mamy ambicje awansu do wyższej klasy rozgrywkowej. Zobaczymy czy uda nam się ten cel zrealizować. W przyszłości chciałbym osiedlić się we Francji na stałe.
-Skąd Pan czerpie tyle pozytywnej energii do działania?
-Jedynym sposobem na realizacje własnej pasji, zwłaszcza zawodowego uprawiania sportu, jest oddanie się jej w stu procentach. Trzeba kochać to co się robi. Zamierzam grać w siatkówkę, dopóki zdrowie pozwoli.
Na zakończenie: jakie jest Pana sportowe marzenie?
-Zawsze staram się stawiać sobie cele krótkoterminowe, dlatego teraz skupiam się na nadchodzącym sezonie i powrocie do Francji. Na pewno, marzeniem każdego siatkarza jest gra w Pluslidze. Mam świadomość, że ze względu na moje warunki fizyczne może być to trudne do osiągnięcia, ale mogę powiedzieć, że jestem w pełni spełnionym człowiekiem, gdyż udało mi się zagrać na poziomie polskiej pierwszej ligi.
Wywiadu udzielił: Patryk Pieper
Rozmawiał: Oskar Struk