Zapraszamy do przeczytania wywiadu
2017-03-16z przedstawicielami grupy teatralnej - Wieko Od Trumny
- Kuba Mielewczyk: (reżyser) Zainteresowanie teatrem zaczęło się już w podstawówce, kiedy tworzyło się pierwsze spektakle, jeszcze pod wodzą nauczycieli. Potem, w gimnazjum zaczęliśmy się sami organizować, sami tworzyć pomniejsze spektakle. W liceum rozwinęło się to w pełnej skali, założyliśmy grupę „Wieko od trumny" i do dziś działamy. Grupa cały czas się rozwija. Na początku liczyła zaledwie kilku członków, dziś jest ich już ponad 20.
- Z czego wywodzi się geneza nazwy grupy, bo dla odbiorców brzmi dość intrygująco...
- Kuba Mielewczyk: Ta nazwa wzięła się z tego, że w naszym pierwszym spektaklu
pt. "Diler", który przygotowywaliśmy na przegląd o tematyce HIV i AIDS w Pucku, jedynym rekwizytem była trumna, która za żadne skarby świata nie chciała się domknąć. Mieliśmy problem, dokręcaliśmy śruby, zawiasy, a i tak nie chciała się domknąć. Nasz kolega, który tworzył tę trumnę mówił, że strasznie go denerwuje to wieko od trumny. Długo chodziło nam to po głowie. Szukaliśmy oryginalnej nazwy i w końcu zdecydowaliśmy się na „Wieko od trumny". Myślę, że jest to ciekawa nazwa, intrygująca widza.
- Dlaczego zdecydowaliście się wystawić „Dziady", które w odbiorze i formie są bardzo wymagającym dziełem?
- Kuba Mielewczyk: Wiadomo, że jest w tym jakaś martyrologia i jest to trudny temat. Robiąc ten spektakl chciałem go przedstawić tak, aby zainteresował właśnie młodych ludzi. Stąd mój pomysł na to, żeby go trochę uwspółcześnić i kiedy robiliśmy spektakl na hali w Pucku, ona była taka dosyć industrialna, były dźwigi produkcyjne. Stwierdziłem, że fajnie byłoby wykorzystać infrastrukturę tego obiektu i stworzyć coś, co byłoby ciekawe wizualnie, angażujące widza. Planowaliśmy ustawić publiczność w taki sposób, aby tworzyła społeczność tego miejsca, w którym to się odbywało, czyli kaplicy cmentarnej. Chcieliśmy stworzyć chór, który wyglądałby jednakowo. Zależało nam, żeby pokazać, że te osoby to pospolici ludzie. Też ptaki, które rozrywają widmo Pana przy użyciu lin. Starałem się nadać rekwizytom symboliki, oddającej treść dramatu.
- Podobno planowaliście wystawić „Dziady" tylko raz, tymczasem wasz licznik zatrzyma się na dwunastu występach. Czy takie zainteresowanie spektaklem jest dla was miłym zaskoczeniem?
- Adam Rozpędowski: (menadżer) Jak spotkałem Kubę dwa tygodnie przed spektaklem, umówiliśmy się, że robimy jeden spektakl, 28 października. Przyjdzie 50 osób, zróbmy jakieś plakaty, udzielmy paru wywiadów, powiedzmy trochę o nas, będzie fajnie. Przed premierą wpadliśmy na pomysł, żeby zrobić jeszcze jeden spektakl, w Pucku. Graliśmy z dnia na dzień. Na premierę przyszło prawie 600 osób, co nas pozytywnie zaskoczyło. Potem wpadliśmy na pomysł, że zorganizujemy trasę teatralną i też nam się udało. Pojechaliśmy do Warszawy, zagraliśmy tam trzy spektakle. W międzyczasie graliśmy spektakle w gimnazjach, tzw. „zarobkowe", żeby móc sfinansować tę trasę, gdyż była bardzo kosztowna. Po przyjeździe
z Warszawy, w końcu udało nam się zagrać u nas w liceum, co było dla nas bardzo ważne. Myśleliśmy o zakończeniu działalności, ale wszystko nabrało rozpędu i ludzie z naszej ekipy chcą działać dalej.
-Jak wygląda podział kompetencji w waszym duecie?
- Kuba Mielewczyk: Adam zajmuje się sprawami promocyjnymi, organizacją naszych występów, wszystkim co należy do zadań menadżera. Ja jestem odpowiedzialny wyłącznie za stronę artystyczną. To, że Adam do nas dołączył bardzo mi pomogło, bo dotychczas wszystko robiliśmy sami i miałem mnóstwo spraw na głowie. Teraz Adam trochę mnie odciążył i mogę skupić się wyłącznie na zadaniach reżyserskich.
- W związku z tym, że rozmawiamy przed występem, trudno jest mówić o jego szczegółach, ale reklamowaliście go jako wyjątkowy. Na czym ta wyjątkowość będzie polegała?
Kuba Mielewczyk: Ten spektakl będzie wyjątkowy ze względu na oprawę audiowizualną. Zazwyczaj nasze spektakle nie były jakoś zbytnio oświetlone. Mieliśmy kilka świateł scenicznych, niezbędnych do tego, żeby pokazać to co dzieje się na scenie, ale z racji tego, że tutaj mamy taką piękną halę, chcemy to jeszcze bardziej podkreślić. Dzięki temu światłu, które Maciej, nasz akustyk teraz instaluje, będzie to niesamowite widowisko audiowizualne.
- Co stawiacie sobie za cel waszej działalności?
Kuba Mielewczyk: Chcemy na razie pozostać w naszej niszy. Wiadomo, że graliśmy w różnych miejscach ten spektakl, łącznie 12 razy. Dla mnie ważne jest to, żeby pozostać w Pucku. Jestem z tym miastem bardzo związany. Liczę, że powstanie centrum kultury i my będziemy tworzyć spektakle z bazą w Pucku, wyznaczając sobie kolejne cele. Ważne jest, żeby pokazać przywiązanie do naszego miasta.
- Adam, przed Tobą zadanie, aby promować akcenty regionalne?
- Adam Rozpędowski: Tak, chcemy, aby wszystkie premiery odbywały się w Pucku. Ma być to baza naszej działalności. Mamy nadzieje, że powstanie centrum kultury i będziemy mogli się tam rozwijać. Planujemy pokazywać naszą twórczość w innych miejscach, ale gra przed rodzimą publicznością daje nam olbrzymią satysfakcję.
-Zagracie ten sam spektakl dwanaście razy, co należy zrobić, aby za każdym razem przystąpić do pracy z odpowiednim zaangażowaniem?
-Kuba Mielewczyk: Wiadomo, że każdy występ jest inny. Często pojawia się tzw. zmęczenie materiału. Pokazują to dobitnie próby, bo niby się odbywają, ale aktorzy są lekko nieobecni. Mimo wszystko staramy się, aby każda próba była ważna. Presja przed występem zależna jest od liczebności publiczności. Jednak nasi aktorzy, wychodząc ma scenę, nabierają ogromnej pewności siebie, publiczność ich niesie i dzięki temu każdy spektakl różni się od siebie, chociażby pod względem formy.
- Czy po wystawieniu „Dziadów", planujecie stworzyć coś zupełnie odmiennego, np. komedię?
Kuba Mielewczyk: Oczywiście, w sierpniu planujemy wystawić spektakl na plaży, pisany przez Ewę Owerczuk i mam nadzieję, że będzie to właśnie komedia. Nie chcemy, żeby to było coś ogłupiającego, ale poruszającego widza. Jeżeli to będą wakacje, czas odpoczynku, chcemy, żeby mógł on położyć się na leżaczku, zrelaksować się w towarzystwie ciekawego spektaklu, w nieco lżejszej formie. Atutem tego widowiska będzie muzyka na żywo.
- Co należy zrobić, aby przeciągnąć widza do teatru?
- Adam Rozpędowski: Myślę, że na nasze spektakle przyciąga młodość. Jest wielu ludzi, którzy dziwią się, że młodzież w ogóle bierze się za teatr. Druga sprawa to marketing. Umawiamy się na wiele wywiadów, drukujemy plakaty, jesteśmy aktywni na portalach społecznościowych. Możemy liczyć na wsparcie znajomych i rodziców. Ponadto w Pucku stworzyła się stała grupa odbiorców spragnionych sztuki.
-Zatem, do jakiego odbiorcy adresujecie swój przekaz?
Kuba Mielewczyk: Dla nas liczą się młodzi ludzie, nasi koledzy, koleżanki, bo w młodych ludziach jest nadzieja, że sztuka będzie się dalej rozwijać. Nie jest jednak tak, że odrzucamy jakąkolwiek grupę, tworzymy dla wszystkich.
- Czy fakt, że jesteście młodzi, wpływa na większy margines błędu podczas spektaklu?
Kuba Mielewczyk: Wiadomo, że granica błędu jest trochę szersza, nasi widzowie czasami akceptują jakieś potknięcia, ale staramy się je niwelować, podchodzić do tego bardzo profesjonalnie. Jesteśmy otwarci na krytykę. Staramy się cały czas rozwijać.
- Czy teatr w klasycznej formie, wciąż jest atrakcyjny dla widza?
Kuba Mielewczyk: Teatr ewoluuje bardzo mocno, pokazują to różne zabiegi wizualne. Kiedyś, również ze względu na możliwości techniczne, forma była uboższa. Aktorzy wyrażali siebie i to pociągało ludzi. Teraz, w epoce dominacji Internetu, kiedy ludzie nastawieni są na szybkie, krótkie bodźce, które mają przyciągać, być atrakcyjne, wiadomo, że jest parcie na to, żeby wywołać jakiś skandal sztuką. Teatr prowokuje, wtrąca się. Przykład spektaklu "Klątwa", w Tatrze Powszechnym, który wywołał burzę. Mam nadzieje, że mimo wszystko, teatr w klasycznym wydaniu przetrwa. Ludzie dalej będą chcieli oglądać spektakle, dające do myślenia, a nie tylko te nastawione na walenie w widza bodźcami, w warstwie wizualnej czy tekstowej.
- Adam, czy praca menadżera obliguje Cię do rozumienia sfery artystycznej?
- Adam Rozpędowski: To jest trudne pytanie. (chwila zastanowienia, przyp. red.) Z Kubą działamy razem, dopełniamy się. On jest odpowiedzialny za sprawy artystyczne, ja marketingowe. Skupiam się na tym, żeby spektakle były dograne, żeby aktorom niczego nie zabrakło, żeby dopisała widownia. Za sprawy artystyczne odpowiada Kuba i jeśli przygotuje dobry spektakl, ja mogę jedynie się cieszyć, że efekt naszej wspólnej pracy jest zadowalający. Między nami jest zaufanie i myślę, że wychodzi to całkiem nieźle.
- Co jest największą siłą waszej grupy?
Adam Rozpędowski: Naszym największym atutem jest zżycie grupy, to że chcemy razem pracować, sami dla siebie, że chcemy się spotykać. Ta grupa teatralna to jest czas, który możemy spędzić razem, coś fajnego zrobić i potem podzielić się tym z innymi. Po wielu godzinach pracy, staliśmy się grupą przyjaciół. Miejmy nadzieje, że pomimo upływu czasu będziemy kontynuować nasze działania.
- Tego Wam życzę i dziękuję za rozmowę!
- My również dziękujemy i zapraszamy na nasz spektakl.
Wywiadu przed występem w Jastarni udzielili członkowie grupy teatralnej „Wieko od trumny": Kuba Mielewczyk (reżyser) i Adam Rozpędowski (menadżer).
Rozmawiał: Oskar Struk